2024 - Gruzja, Armenia - Nasze podróże - Podróżnicy z Pcimia

Przejdź do treści
NASZE  PODRÓŻE
2024 - GRUZJA, ARMENIA
< 21 dni - 8783 km - 30 miejsc zwiedzonych >

Gruzja to kraj leżący po drugiej stronie Morza Czarnego u podnóża Kaukazu. Wiele osób mnie pyta czy da się tam dotrzeć samochodem. Do Gruzji mamy podobną odległość jak do Hiszpańskiego Madrytu a przecież realizowaliśmy znaczenie dłuższe wycieczki samochodem. Może małym problemem w podróżowaniu na wschód są granice i gorsze drogi niż te w Europie zachodniej, ale trasa jest do pokonania tylko trzeba na nią przeznaczyć nieco więcej czasu. Oprócz Gruzji chcieliśmy zwiedzić sąsiednią Armenię, bo to w sumie nie duże kraje, oraz przejechać wybrzeżem Morza Czarnego w Turcji. Gruzja razem z Armenią to powierzchnia nieco mniejsza niż jedna trzecia Polski. Przejazd zaplanowaliśmy przez Słowację, Węgry, Serbię, Bułgarię i Turcję. Tylko do Armenii potrzebujemy paszportu natomiast do pozostałych krajów wystarczy dowód osobisty. Również do wszystkich tych krajów nie potrzebujemy wiz. Na wycieczkę przeznaczamy 3 tygodnie, a wyjazd zaplanowaliśmy z początkiem lipca.

Na wycieczkę pojechali :
1 samochód: Krystyna, Marek i Monika Jasiewicz (Pcim).

Poglądowe mapy naszej wycieczki:
1 dzień - 4 lipiec 2024 roku
Pierwszy dzień drogi dojazdowej do Gruzji.

TRASA: Pcim - Chyżne - Dolny Kubin (E77) - Bańska Bystrzyca - Zwoleń - Sahy - Budapeszt (E77) - Nowy Sad - Belgrad - Niś (E75) - Pirot - Sukovo

Wyjazd o godz: 3:30.  Dojazd na godz: 17:15.  Odległość: 1058 km.
Odległość z Pcimia do Gruzji to około 3000 km. Mając na uwadze kilka granic, oraz gorsze drogi na Słowacji nie jest to trasa do pokonania nawet w dwa dni. Wybraliśmy wariant przejazdu przez Słowację, Węgry, Serbię, Bułgarię i Turcję podobnie jak w 2009 roku podróżując do Turcji. Na słowackie autostrady i drogi ekspresowe potrzebna jest winieta, ale tym razem jej nie kupowaliśmy ponieważ jadąc w stronę Budapesztu płatny jest tylko 12 - sto kilometrowy odcinek drogi w rejonie Bańskiej Bystrzycy i nie opłaca się kupować winiety która kosztuje 92 zł. Omijając ten odcinek praktycznie nic nie tracimy. Na węgierskie autostrady trzeba mieć winietę, którą kupiliśmy przez internet. W Serbii płacimy na bramkach za pomocą gotówki, lub kartą. Jechało nam się dobrze i bez korków. Na przejściu granicznym z Serbią staliśmy około 40 minut. Na camping w miejscowości Sukovo niedaleko granicy z Bułgarią dojechaliśmy dosyć wcześnie bo na godz. 17:15. Można by jeszcze trochę pojechać, ale mamy przed sobą kolejną granicę i zmianę czasu, a następny camping, który mieliśmy zapisany już w Bułgarii był prawie 350 km dalej. To zdecydowanie za dużo jak na pierwszy dzień. Camping na którym się zatrzymaliśmy znajduje się, a w zasadzie znajdował się przy głównej drodze na Bułgarię. Teraz obok zbudowali nową autostradę no i niestety już to miejsce jest rzadko odwiedzane przez kierowców, a szkoda bo to dobra lokalizacja. Oprócz campingu mamy duży parking dla ciężarówek, oraz noclegi w pokojach. Kiedyś działała tam restauracja. Camping ładny chociaż już nieco zaniedbany z jedną toaletą i prysznicem. Nocowaliśmy na nim sami.

Opłaty:
winieta Węgry - 138 zł (miesięczna), autostrada do Belgradu - 730 RSD = 28 zł, autostrada z Belgradu do Pirotu - 1400 RSD = 54 zł, camping Sukovo - 22 € od rodziny.

2 dzień - 5 lipiec 2024 roku
Drugi dzień drogi dojazdowej do Gruzji.

TRASA: Sukovo - Sofia - Plodiv (A1) - Istambuł (E80) - Izmit - Bolu - Yenicaga

Wyjazd o godz: 6:40.  Dojazd na godz: 19:45.  Odległość: 945 km.
Rano z campingu wyruszyliśmy o godz. 6:40, ale przekraczając granicę bułgarską musimy przesunąć zegarki do przodu zatem mamy już godz. 7:40. Po kilku minutach dojechaliśmy do granicy serbsko - bułgarskiej. Tu kolejka w której staliśmy około 1h. Następnie przejazd autostradami bułgarskimi na które trzeba wykupić winietę. Tą kupiliśmy wcześniej przez internet jako miesięczną, ale można też kupić na przejściu granicznym. Przez Bułgarię jechało nam sie dobrze. Nawet mamy ładną obwodnicę Sofii, której nie było w 2009 roku kiedy jechaliśmy do Turcji. Na granicy tureckiej nie było dużej kolejki, chociaż też trzeba było czekać około 1 h. Podczas kontroli dokumentów strażnik stwierdził, że mamy zieloną kartę wypisana na niewłaściwym druku i niestety trzeba było kupić nową na granicy. Szkoda, bo kosztowała 55 €. Innych dokumentów przy wjeździe do Turcji nie potrzeba. Na pierwszych bramkach autostradowych kupiliśmy kartę HGS na autostrady. To nowy system trochę kłopotliwy, ponieważ karty sprzedaje się w placówkach pocztowych oznaczonych PTT. Jest ona doładowana za określoną kwotę. Kartę należy nakleić na przednią szybę tak, aby ją widziały kamery. Autostrady w Turcji mamy wysokiej jakości w większości z trzema pasami. Również przejeżdżamy przez jeden z mostów na cieśnienie Bosfor za który pobierana jest opłata z karty. Tego dnia nie planowaliśmy noclegu na campingu, ponieważ nie było nam po drodze nad Morze Czarne, a niestety przy autostradzie campingów nie było. Znaleźliśmy ciekawe jezioro niedaleko głównej drogi i przy nim przenocowaliśmy na dziko. Jak się okazuje nie sami, ponieważ wypadł weekend i również kilku Turków nocowało pod namiotem właśnie nad tym jeziorem.

Opłaty: winieta Bułgaria - 71 zł (miesięczna), zielna karta Turcja - 55 € = 235 zł, karta HGS na autostrady i mosty w Turcji - 42 € = 179 zł

3 dzień - 6 lipiec 2024 roku
Trzeci dzień drogi dojazdowej do Gruzji.

TRASA: Yenicaga - Merzifon - Samsun - Unye - Ordu - Trabzon - Ortahisar

Wyjazd o godz: 7:00.  Dojazd na godz: 18:15.  Odległość: 782 km.
W trzeci dzień mieliśmy dotrzeć do Gruzji, ale wyszło nieco inaczej. Po noclegu na dziko pojechaliśmy dalej autostradą w stronę Morza Czarnego. Po drodze piękne krajobrazy ponieważ teren jest górzysty. Pierwsza wielka miejscowość nad morzem to Samsun. Następnie jedziemy wzdłuż morza, ale droga przez cały odcinek jest dwupasmowa i rzadko są na niej światła mimo że mijamy kilka miejscowości. Jedzie się naprawdę dobrze, a wybrzeże robi pozytywne wrażenie. Mamy ładne góry, dużo hoteli, pięknych domów i nadmorskich deptaków. Miejscami po wzgórzach są widoczne pola herbaciane. Zbocza porośnięte są leszczyną. Mimo że jechało nam się dobrze i do granicy gruzińskiej zostało 200 km nie chcieliśmy przekraczać granicy późnym wieczorem. Zdecydowaliśmy, że przenocujemy na jednym z campingów w Turcji nad Morzem Czarnym. Camping położony nad morzem, ale w centrum miasta, posiada mały parking i ciekawą restaurację. Jednak minusów ma więcej niż się spodziewaliśmy. Cały sprzęt campingowy trzeba znieść na dół ponieważ plaża jak i miejsca pod namioty są na samym dole, a schodów jest nie mało. Kolejny problem to taki że zaczął padać deszcz i zrobiło się ślisko. Miejsca pod namioty takie sobie, a toalety jak i prysznic mamy marnej jakości. Sama plaża też trochę zanieczyszczona. Dwie kolejne wady to potok wpływający do morza, który czuć kanalizacją i pobliskie lotnisko gdzie odgłos samolotów startujących całą noc jest bardzo głośny. W pobliżu nie ma innego campingu. Na szczęście to tylko jedna noc.

Opłaty: camping Karavan Park - 20 € = 85 zł od rodziny.
4 dzień - 7 lipiec 2024 roku
Dojazd do Gruzji.

TRASA: Ortahisar - Rize - Sarpi - Batumi - Tsikhisdziri

Wyjazd o godz: 8:00.  Dojazd na godz: 14:30.  Odległość: 228 km.
Wyjechaliśmy o godz.8:00, ale przekraczając granicę gruzińską musimy przesunąć zegarki o kolejną godzinę, więc mamy już godz. 9:00. Nie jest to dla nas problem, bo mamy mało kilometrów do przejechania, ale spodziewaliśmy się, że będziemy mieli przed sobą najgorszą granicę. Trasa tak jak w poprzedni dzień biegnie wzdłuż wybrzeża Morza Czarnego. Droga na całej długości bardzo dobra ale mamy jakby mniej miejsc turystycznych i brak campingów. Po godz. 10 dojechaliśmy do granicy turecko - gruzińskiej. Granica jest wciśnięta pomiędzy góry, a Morze Czarne i przez to mamy bardzo mało miejsca na samochody. Pasażerowie przechodzą przejściem dla pieszych, a kierowca przejeżdża samochodem. Kontrola przeszła bez najmniejszych problemów, a obawialiśmy się że będzie inaczej. Zaraz po przekroczeniu granicy trzeba załatwić formalności. Chodzi o to że polskie ubezpieczenie samochodu, ani zielona karta nie są respektowane w Gruzji. Na granicy jest kilka budek gdzie możemy takie ubezpieczenie wykupić. Cena to 30 GEL = 42 zł za 15 dni. Co ciekawe takie ubezpieczenie nie jest obowiązkowe. Również zakupiliśmy kartę Sim na internet bez limitu danych w cenie 65 GEL = 91 zł. Wymieniliśmy też euro na gruzińską walutę. Dosłownie 4 km od granicy znajduje się pierwsza atrakcja, którą chcieliśmy zobaczyć. Twierdza Gonio to rzymski kompleks kulturalno-administracyjny otoczony murami obronnymi o którym pisano już w II wieku. W przewodniku piszą że prawdopodobnie w tym miejscu znajduje się grób św. Łukasza. Wstęp jest płatny, a zwiedzania nie ma zbyt dużo. Następnie przez Batumi w małych korkach pojechaliśmy nad Morze Czarne na camping, którego namiary znaleźliśmy wcześniej w internecie. Niestety okazało się, że już nie istnieje, a na jego miejscu jest coś budowane. Drugi znajdował się kilka kilometrów dalej. Położony jest nad brzegiem Morza Czarnego. Mamy fajne miejsca pod namioty, ubikację i prysznic z ciepłą wodą. Jest też mała restauracja, a plaża żwirowo-piaszczysta. Mamy też ładny widok na Batumi. Chcieliśmy się tu zatrzymać na dwie noce. Popołudnie spędziliśmy nad morzem.

Opłaty: ubezpieczenie samochodu Gruzja - 30 GEL = 42 zł (15 dni), karta SIM do telefonu 65 GEL = 91 zł, wstęp twierdza Gonio - 10 GEL = 14 zł dorosli i 2 GEL = 2,80 zł dzieci, camping Robi - 30 GEL = 42 zł od rodziny.
5 dzień - 8 lipiec 2024 roku
Zwiedzanie Batumi.

TRASA: Tsikhisdziri - Batumi - Tsikhisdziri

Wyjazd o godz: 10:30.  Dojazd na godz: 15:30.  Odległość: 45 km.
Batumi to największe miasto nad Morzem Czarnym często porównywane z bogatymi miastami takimi jak chociażby Dubaj. Jest trzecim największym miastem Gruzji po Tblishi i Kutaisi. Z campingu do miasta mamy ponad 20 km, ale trafiliśmy na duże korki. Po zaparkowaniu spacerowaliśmy uliczkami miasta, aż do placu Europa. Zwiedziliśmy również ogród Japoński. Uliczki są bardzo zadbane, a miasto robi pozytywne wrażenie. Duże wrażenie robią wieżowce w których mieszczą się kasyna i hotele. Warto zwiedzić kościół Maryi Panny z początku XX wieku wybudowany przez katolików, a obecnie używany przez prawosławnych. Batumi ma bardzo ładny deptak ciągnący się wzdłuż morza na zachód od portu. Nie spodziewałem się że Batumi, aż tak nas zachwyci. Kilka kilometrów od miasta znajduje się ogród botaniczny położony malowniczo na wzgórzach z widokiem na Morze Czarne. Jest dosyć duży, a ścieżka biegnie pod górę. Główną atrakcją są drzewa i jest on rajem dla dendrologów, bo są one olbrzymie pozwożone z całego świata. Brakowało nam tu kwitnących kwiatów. Nie jest on tak atrakcyjny jak ogród, który zwiedzaliśmy 2 lata temu w Hiszpanii, ale na popołudniowy spacer w sam raz. Po przyjeździe na camping plażowanie, a wieczorem wybraliśmy się do campingowej restauracji skosztować gruzińskich dań.

Opłaty
:
parking Batumi - 6 GEL = 8,5 zł za 2h, wstęp ogród botaniczny - 20 GEL = 28 zł od osoby, camping Robi - 30 GEL = 42 zł od rodziny.
6 dzień - 9 lipiec 2024 roku
Zwiedzanie Kutaisi, jaskini Prometeusza i wąwozu Okatse.

TRASA: Tsikhisdziri - Sajavakho - Kutaisi - manastyr Gelati - Kutaisi - jaskinia Prometeusza - wąwóz Okatse

Wyjazd o godz: 9:00.  Dojazd na godz: 18:15.  Odległość: 215 km.
Do Kutaisi, drugiego co do wielkości miasta Gruzji trasa biegnie głównie wioskami. Można zauważyć dużo krów pasących się przy drodze ale i chodzących po drodze. Pierwszą atrakcją tego dnia była katedra Bagrata w Kutaisi pochodząca z XI wieku. Ufundowana została przez króla Bagratiego II i poświęcona św. Mariam która góruje nad miastem i jest jego najcenniejszą budowlą. Objęta jest patronatem UNESCO. Następnie przejazd przez centrum miasta. Nie planowaliśmy dokładnego zwiedzania miasta ponieważ nie jest tak atrakcyjne zabytkowo jak inne miasta Gruzji. Niecałe 10 km na pólnocny - wschód od miasta znajduje się monastyr Gelati z XII wieku. Niestety po przyjeździe okazało się, że ten piękny zabytek wpisany na listę UNESCO jest nieczynny ze względu na remont. Trochę pospacerowaliśmy dookoła, aby zrobić parę zdjęć. Po powrocie na parking zauważyliśmy że mamy przebitą tylnią oponę. Wymieniliśmy na zapasówkę i zjechaliśmy do miasta, aby ją załatać. Następnie przejazd 20 km na północ gdzie chcieliśmy zwiedzić jaskinię Prometeusza. Jej długość to 11 km z czego turystom udostępnione jest nieco ponad kilometr. Posiada 22 komory z czego tylko część można zwiedzać. Bilet kupujemy na zwiedzanie piesze, lub dodatkowo na płynięcie łódką dlatego, że wewnątrz płynie rzeka. Właśnie z tej drugiej opcji skorzystaliśmy. Jaskinia podświetlona jest różnymi barwami światła. Od wyjścia do parkingu podwozi nas autobus w cenie biletu. Nieco na północny-zachód od jaskini jadąc bocznymi drogami znajduje się wąwóz Okatse. Dojechaliśmy do niego na godz. 17:00, ale okazało się, że znajduje sie 1h marszu od parkingu. Można iść pieszo, ale również skorzystać z podwózki samochodem terenowym. Aby nie tracić czasu tak też zrobiliśmy. Wejście jest płatne, a zwiedza się go chodząc po metalowych podestach, które maja około 800 m długości. Na końcu mamy punkt widokowy w postaci tarasu. Widoki ładne chociaż nie będę ukrywał, że widzieliśmy ładniejszą zarówno jaskinię jak i wąwóz. W tej okolicy jest dużo atrakcji do zwiedzania ponieważ mamy inne wąwozy, góry czy wodospady więc pewnie warto by tu spędzić kilka dni. Po drodze nie znaleźliśmy żadnego campingu więc zdecydowaliśmy, że przenocujemy nieopodal parkingu na łące przy lesie. Warunki bardzo dobre. Mamy też potok z czystą wodą więc kąpiel była obowiązkowa.

Opłaty
:
wstęp do jaskini - 25 GEL = 35 zł dorosli i 5,5 GEL = 8 zł dzieci + płyniecie łódką 20 GEL = 28 zł od osoby, wąwóz - 20 GEL = 28 zł dorosli i 10 GEL = 14 zł dzieci, samochód do wąwozu - 60 GEL = 85 zł od rodziny.
7 dzień - 10 lipiec 2024 roku
Zwiedzanie Gori i skalnego miasta Upliscyche.

TRASA: wąwóz Okatse - Kutaisi - Gori - Tserovani - Aragvispiri - Tianeti - Chachkhriala

Wyjazd o godz: 7:00.  Dojazd na godz: 15:00.  Odległość: 361 km.
Kolejne miejsce do zwiedzania tego dnia mieliśmy zaplanowane niedaleko miejscowości Gori. To miasto chcieliśmy pominąć ponieważ jego główną atrakcją jest to że przyszedł tu na świat dyktator rosyjski Józef Stalin. Tak sie jednak złożyło, że jadąc obrzeżami miasta zauważyliśmy ciekawy zamek górujący nad miastem. Zatrzymaliśmy się aby go zwiedzić. To w zasadzie ruiny do których mamy wstęp bezpłatny. Twierdzy pilnował policjant z bardzo złymi psami, które nawet próbowały nas ugryźć. Widoki z zamku na miasto bardzo ładne. Po powrocie do samochodu okazało sie że stoimy jedną ulicę od placu i muzeum Stalina. Ciekawość zwyciężyła i poszliśmy zobaczyć. Ładna aleja z fontannami, muzeum a przed nim dom w którym mieszkał jako dziecko. Krótki spacer i przejazd do nieopodal położonego skalnego miasta Upliscyche. Pochodzi z V wieku przed naszą erą. Położone jest na wysokim brzegu rzeki Kury. Jest uważane za najstarszą osadę miejską w Gruzji. Wiele budynków zostało zniszczonych po trzęsieniu ziemi. Schody, tunele i komnaty prezentują sie wspaniale. Miejsce godne polecenia. Następnie udaliśmy się w stronę stolicy Gruzji, ale niestety w okolicy nie ma campingów dlatego też pojechaliśmy nieco na północny wschód od miasta w pobliże miejscowości Akhmeta gdzie znajduje się najbliższy camping. Położony w sadzie z małą restauracją, ale jego wadą jest to, że nie posiada pryszniców. Mamy kran z bieżącą wodą i toaletę na polu. Obok jest małe jezioro ale nie ma do niego dostępu. Nocowaliśmy na campingu sami. Chcieliśmy w tym miejscu spędzić jedną noc.

Opłaty
:
parking skalne miasto - 5 GEL = 7 zł, wstęp do skalnego miasta - 15 GEL = 21 zł od osoby, camping Akhmeta - 25 GEL = 35 zł od rodziny.
8 dzień - 11 lipiec 2024 roku
Zwiedzanie wschodniej Gruzji zwanej Kachetią.

TRASA: Chachkhriala - Alawerdi - Ikalto - Telavi - Gremi - Signagi - Vachnadziani

Wyjazd o godz: 9:00.  Dojazd na godz: 16:30.  Odległość: 189 km.
Zaplanowaliśmy że tego dnia zwiedzimy najbardziej wysunięty na wschód rejon Gruzji, aż po granicę z Azerbejdzanem zwany Kachetią. W przewodniku piszą, że kto nie zna Kacheti nie zna Gruzji. Najpierw pojechaliśmy zwiedzić jeden z najwspanialszych gruzińskich monastyrów położony w dolinie Alazani na tle gór Kaukazu czyli katedrę Alawerdi wpisaną na listę Unesco. Pochodzi z XI wieku i ma ponad 55 m wysokości. Jest drugim co do wielkości budynkiem kościelnym w Gruzji. Następnie podjechaliśmy pod nieco zapomniany i zrujnowany kompleks klasztorny Ikalto z VI wieku. Na terenie zachowały się trzy cerkwie, a najważniejsza z nich to cerkiew Trójcy Świętej. Kolejna atrakcja to miasto Telavi z pięknym zamkiem z X-XI w. nazywanym Dzweligdawani otoczonym murami obronnymi. Drugi zabytek to Batoniscyche, XVIII wieczna rezydencja króla Herakliusza II w stylu perskim. Wewnątrz znajduje się dosyć ciekawe muzeum etnograficzne, oraz galeria. Nieco na wschód od Telavi położone jest zabytkowe miasto Gremi, które należy do najwspanialszych zabytków XI-wiecznej architektury chociaż istniało tylko przez 150 lat. Ocalalał tylko kościół na wzgórzu i dzwonnica wpisane na listę Unesco. Mamy z niego ładne widoki na Kaukaz. Po zwiedzeniu już czterech atrakcji tego dnia pojechaliśmy na południe do miasta Signagi. Położone jest malowniczo na szczycie wysokiej góry gdzie mamy rozległy widok na Alazańską równinę. Miasto posiada bardzo ciekawe mury obronne po których możemy spacerować bezpłatnie. Zjedliśmy obiad w jednej z restauracji gdzie z tarasu mieliśmy ładne widoki na miasto i okolice. Miejsce to zrobiło na nas pozytywne wrażenie jak i wszystkie pozostałe zabytki, które wiedzieliśmy tego dnia. Naprawdę piękny rejon chociaż jeszcze jedna z atrakcji tego rejonu zostanie nam do zwiedzania w kolejnych dniach. Na nocleg zatrzymaliśmy się na małym campingu Ibero Winerys w miejscowości Vachnadziani. Camping słabo oznaczony znajduje się przy prywatnej wytwórni wina. Bardzo miły gospodarz gdzie możemy skorzystać z degustacji i zakupić wino, chociaż 60 zł za butelkę to nie jest tanio. Może dlatego, że wytwarzane jest starą metodą. Miejsca pod namioty skromne, ale mamy prysznice i ubikacje w domu właściciela. Z campingu jest piękny widok na Kaukaz. Wieczorem nieco popsuła nam plany burza. Zostajemy tu na jedną noc.

Opłaty
:
zamek Telavi - 7 GEL = 10 zł dorośli i 3 GEL i 4 zł dzieci, camping Ibero Winerys - 30 GEL = 42 zł od rodziny.
9 dzień - 12 lipiec 2024 roku
Zwiedzanie Gruzińskiej Drogi Wojennej.

TRASA: Vachnadziani - Kvemo Aranisi - Ananuri - Stepancminda

Wyjazd o godz: 8:30.  Dojazd na godz: 16:30.  Odległość: 304 km.
Gruzińska Droga Wojenna prowadzi z Tbilisi przez Wielki Kaukaz aż do Władykałkazu w Rosji. Ma długość 208 km, a jej najwyższym punktem jest przełęcz Krzyżowa o wysokości 2379 m. Dzięki wspaniałym krajobrazom stanowi obecnie dużą atrakcję turystyczną. Chcieliśmy koniecznie nią przejechać. Początkowo od naszego campingu prowadzi w większości droga kręta by w miejscowości Kvemo Aranisi dołączyć do Gruzińskiej Drogi Wojennej. Już po paru kilometrach mamy pierwszą atrakcję, fortecę Ananuri położoną nad sztucznym zalewem Zhinvalli. Płacimy tylko za parking natomiast wstęp jest bezpłatny, a twierdza jest warta zwiedzenia. Kolejny nasz przystanek to pomnik przyjaźni Gruzińsko - Rosyjskiej. Mamy też po drodze piękny ośrodek narciarski Gudauri z dużą ilości hoteli. Krajobrazy są wysokogórskie, a nawierzchnia na całej drodze doskonała. Na końcu po stronie gruzińskiej leży miasto Stepancminda do niedawna nazywane Kazbegi. Nad nim góruje największa atrakcja tej drogi i wizytówka Gruzji czyli kościół Cminda Sameba. Pochodzi z XIV w i jest położony na wysokości 2170 m. Można tam dojechać samochodem, a drogę obecnie mamy asfaltową. Kościół jest symbolem Gruzji. Widoki na miasto jak i otaczające góry są cudowne. Niestety dalsze góry Kaukazu na czele z popularnym Kazbekiem 5047 m. nie były widoczne ze względu na niski pułap chmur, a szkoda, bo na to liczyliśmy. Wracając zaczęło padać, ale pogoda poprawiła się w okolicy jeziora Zhinvalli które mijaliśmy wcześniej. Postanowiliśmy się tak zatrzymać i rozbić namiot na dziko gdyż w okolicy nie ma campingów. Turystów nad jeziorem było dużo, a miejsce jest godne polecenia ze względu na ciepłą wodę, fajną plaże, restauracje no i piękny widok na jezioro, góry i fortecę. Popołudniowa kąpiel w jeziorze była obowiązkowa.

Opłaty
:
parking przy fortecy Ananuri - 10 GEL = 14 zł.
10 dzień - 13 lipiec 2024 roku
Zwiedzanie Mcchety i Tblishi.

TRASA: Ananuri - Mccheta - Tblishi - Udabno

Wyjazd o godz: 7:30.  Dojazd na godz: 16:00.  Odległość: 172 km.
Nieco ponad 40 km od naszego miejsca noclegowego tuż nad stolicą Tblishi znajduje sie dawna stolica gruzińskiego Królestwa Lberii Mccheta. Piszą, że to najładniejsze gruzińskie miasto. Zaparkowaliśmy przy kościele Samtawro, ale jego mieliśmy zwiedzać na końcu. Najpierw poszliśmy w stronę katedry Sweti Cchowel, (Drzewo Życia) która jest tu największą atrakcja. Pochodzi z XI w i otoczona jest kamiennym murem. Wybudowano ją w kształcie krzyża. To bardzo piękna budowla. Po zwiedzeniu tego miejsca wróciliśmy inna częścią miasta pod kościół Samtawro, który również nam się podobał. Oba obiekty są wpisane na listę Unesco jak również monastyr Dżwari dobrze widoczny na wzgórzu nad miastem. Aby się do niego dostać trzeba przejechać na druga stronę rzeki i pojechać na wzgórze. Widoki na Mcchetę jak i całą dolinę są wspaniałe. We wnętrzu zachowały się fragmenty krzyża świętej Nino, która to nawróciła Gruzję na chrześcijaństwo. Zatrzymała się na modlitwę na najwyższym wzniesieniu Mcchety i postawiła tam krzyż. Póżniej w tym miejscu powstał pierwszy kościół. Kolejny przystanek tego dnia to stolica Gruzji Tblishi. Zaparkowaliśmy na małym płatnym parkingu zaraz przy moście pokoju. Już z parkingu miasto zrobiło na nas duże wrażenie ze względu na widok dużej ilości zabytków. Przeszliśmy na drugą stronę rzeki Kura do parku Rike. Stąd można wyjechać kolejką linową na wzgórze Mtatsminda. Oprócz ładnych widoków mamy pomnik Matki Gruzji. Jest to 20-metrowy posąg kobiety wykonany z aluminium. Po powrocie spacer uliczkami, aż do świątyni Matki Bożej Metechskiej. Budowla robi ogromne wrażenie nie tylko ze względu na wielkość, ale i położenie. W drodze powrotnej nie zabrakło spaceru uliczkami miasta. Na koniec zwiedziliśmy katedrę Sioni która położona jest nieopodal naszego parkingu. Stolica Gruzji zrobiła na nas bardzo pozytywne wrażenie. Po zwiedzeniu naprawdę fajnych atrakcji tego dnia pojechaliśmy na południe wracając do rejonu zwanego Kachetią. Planowaliśmy kolejnego dnia zwiedzić ostatnią już atrakcje w tym rejonie. Małym problemem było to, że nie mieliśmy planów co do noclegu ponieważ nie znaleźliśmy namiarów na żaden camping. Rejony te są bardzo ciekawe krajobrazowo ponieważ to stepy z dużym pustkowiem. Dojechaliśmy do miejscowości Udabno gdzie mieliśmy szukać miejsca na nocleg. Całkiem przypadkiem zauważyliśmy camping. Znajduje się przy małej restauracji. Warunki bardzo dobre łącznie z prysznicem. Również serwują smaczne posiłki z których skorzystaliśmy. Nocowaliśmy na nim sami. Około 200 m dalej we wsi znajduje się polska restauracja. Wieczorem spacerkiem udaliśmy się do niej. Nie wiem czy trafiliśmy na zły moment ale trudno mi coś o niej napisać pozytywnego, może oprócz tego, że jest Polska. Nie zastaliśmy nikogo kto by mówił po Polsku. Sama restauracja nie zrobiła na nas jakoś cudownego wrażenia. Zamówiliśmy tylko coś do picia chociaż cenowo nie było tanio. Tak czy owak dużym plusem jest to że ktoś w tej części świata w dodatku z Polski prowadzi taką restaurację.

Opłaty
:
parking Tblishi - 3 GEL = 4,2 zł za 3 h, kolejka Tblishi - ?, camping Udabno 20 GEL = 28 zł od rodziny.
11 dzień - 14 lipiec 2024 roku
Zwiedzanie klasztoru Dawid Garedża i przejazd do Armenii.

TRASA: Udabno - Sagaredżo - Marneuli - Sadakhlo - Alaverdi - Dilidżan - Sewan - Goght

Wyjazd o godz: 8:45.  Dojazd na godz: 19:30.  Odległość: 424 km.
Niespełna 14 km od naszego campingu przy granicy z Azerbejdzanem położony jest kompleks monastyrów Dawid Garedża. Droga, która prowadzi w ten rejon zachwyca widokami ze względu na duże przestrzenie, łąki, jeziora i pagórki pozbawione drzew. W pobliżu mamy bezpłatny parking. Cały kompleks jest położony w skałach i mamy tu liczne groty, choć do większości nie da się wejść. Pierwszy klasztor został założony w VI w. przez 13 syryjskich ojców. Jeden z nich Dawid, osiedlił się w naturalnej jaskini w górze Geredża. W miejscu tym powstał pierwszy klasztor Lawra. Nastepnie dwóch uczniów Dawida, Dodo i Lukiane, założyło dwa kolejne monastyry Rika i Natlismcemetli. Całość robi świetne wrażenie. Można podejść do źródełka "Łzy Dawida" skąd widoki są również rozległe ale to rejon graniczny i sporny dlatego natkniemy sie na pewno na straż graniczną ponieważ to obszar sporny pomiędzy Gruzą a Azejberdzanem. Po krótkim zwiedzaniu mieliśmy tego dnia przejechać do Armeni chociaż zwiedzania Gruzji jeszcze nie kończymy, ponieważ do tego kraju jeszcze wrócimy. Niestety musieliśmy główną drogą wrócić w stronę Tbilisi ponieważ droga na skróty nie jest asfaltowa. Nie chcieliśmy na takim pustkowiu ryzykować przejazdu. Granicę z Armenią udało nam się przekroczyć stojąc w małej kolejce około 1h. Na granicy trzeba zapłacić 25 € i dostajemy dokument potwierdzający, że jesteśmy właścicielem samochodu. Po opuszczeniu kraju musimy go zostawić na granicy. Po przekroczeniu granicy armeńskiej ubezpieczyliśmy nasz samochód w jednej z budek, ponieważ polskie ubezpieczenie na samochód, również i w Armenii nie obowiązuje. Koszt to 40 zł za 10 dni. Teraz już możemy rozpocząć przygodę z tym małym krajem. Trasa która prowadzi w kierunku jeziora Sevan jest bardzo malownicza ze względu na wysokie góry i wąwozy. Dużo domów jest zniszczonych jakby po wojnie. Do jeziora Sevan dojechaliśmy późnym popołudniem. Trafiliśmy na niedzielę i było tam tak dużo samochodów, że z trudem udało się znaleźć parking. Jezioro zajmuje 5% powierzchni kraju i jest położone na wysokości aż 2000 m.n.p.m. Nazywane jest morzem Armenii. Z parkingu podeszliśmy po schodach do monastyru Sewanawank, który jest wizytówką tego kraju. Do Czarnego Klasztoru jak dosłownie można przetłumaczyć jego nazwę przybywali grzeszący duchowni, skazani na banicję wyrokiem katolikosa. Rejony bardzo ładne, ale planując wycieczkę nie znaleźliśmy nad jeziorem campingu. Po zjedzeniu lodów i krótkich zakupach pamiątek pojechaliśmy w stronę stolicy Armenii Erywania na wcześniej zaplanowany camping. Po dotarciu na miejsce zdziwiliśmy sie, że teren jest ogrodzony wysokim płotem i w zasadzie nie widać campingu. Zadzwoniliśmy na dzwonek i przywitała nas bardzo sympatyczna Angielka, która prowadzi ten camping. Za ogrodzeniem zastaliśmy prawdziwy raj. Miejsce przepiękne z widokiem na góry. Wyposażone jak żaden camping, który do tej pory wiedzieliśmy. Trzy kuchnie wyposażone do maksimum łącznie z kawą, herbatą, cukierkami i całym osprzętem. Łazienki na wysokim poziome i bardzo czyste. Mamy też basen, leżaki i dużo miejsca do odpoczynku. Niesamowite jest to, że taki camping spotkaliśmy właśnie w Armenii gdzie tego byśmy się nie spodziewali. Zostajemy tu na trzy noce.

Opłaty
:
granica Armeńska - 25 € = 107 zł, ubezpieczenie samochodu Armenia - 4000 AMD = 40 zł (10 dni), parking Sevan - 10 zł, camping 3Gs - 100 zł od rodziny.
12 dzień - 15 lipiec 2024 roku
Zwiedzanie monastyru Gegard raz światyni i wąwozu Garni.

TRASA: Goght - Erywań - klasztor Gegard - świątynia Garni i wąwóz Garni - Goght

Wyjazd o godz: 9:30.  Dojazd na godz: 11:45.  Odległość: 23 km.
Wyjechaliśmy nieco później bo mimo, że mamy trzy atrakcje do zwiedzania to są one blisko campingu. Pierwsza z nich to monastyr Gegard (Monastyr Włóczni) pięknie wkomponowany w góry położony w wąwozie rzeki Azat. W przewodniku piszą, że przechowywano w nim Świętą Włócznię, którą przebito bok Chrystusowi na krzyżu. W jednym z pomieszczeń nadal bije, źródło które uważane jest za święte. Miejsce bardzo piękne. Kolejna atrakcja tego dnia to oddalona kilka kilometrów na zachód świątynia Garni położona nad urwistymi brzegami wąwozu o tej samej nazwie. Została wybudowana w drugim wieku naszej ery i była poświęcona pogańskiemu bogu słońca Mistrze. Z wyglądu przypomina Rzymskie budowle. Miejsce godne polecenia. Następnie podjechaliśmy na parking pod wąwóz Garni, który wiedzieliśmy od świątynii. Warto się przespacerować w głąb wąwozu bo ścieżka jest krótka a to co zobaczymy robi duże wrażenie. Wąwóz rzeki Azat składa sie z pionowych skał bazaltowym. Wygląda to imponująco. Do godz. 12 udało nam się wszystko zwiedzić. Po powrocie na camping popołudnie spędziliśmy na basenie.

Opłaty
:
wstęp świątynia Garni 1500 AMD = 15 zł od osoby, parking przy świątyni Garni - 200 AMD = 2 zł, camping 3Gs - 100 zł od rodziny.
13 dzień - 16 lipiec 2024 roku
Zwiedzanie stolicy Erywania, klasztoru Chor Wirap i Norawank.

TRASA: Goght - Erywań - Mrgavan - Lusarat - Wedi - Yelpin - Areni - Noravank klasztor - Areni Yelpin - Wedi - Lusarat - Mrgavan - Goght

Wyjazd o godz: 8:40.  Dojazd na godz: 18:00.  Odległość: 303 km.
Stolica Armenii Erywań jest oddalona od naszego campingu o 34 km. Zaparkowaliśmy w pobliżu placu Republiki, który w mieście jest dużą atrakcją ze względu na ładne budynki. Następnie spacer w stronę kompleksu architektonicznego zwanego Kaskadami w Erywaniu. Miejsce bardzo ładne, ale trafiliśmy na czyszczenie kaskad więc nie mogliśmy ich podziwiać. Wracając spacerowaliśmy inną częścią miasta zwiedzając po drodze ciekawy targ. W mieście widać dużo Policji. Erywań nie robi może tak dużego wrażenia jak Tblishi, a całość nie jest tak atrakcyjna, ponieważ brakuje starych zabytków. Na południe od stolicy znajduję się ciekawy klasztor Chor Wirap. Był tu więziony przez 13 lat św. Grzegorz Oświeciciel. Wyleczył on króla Trydatesa III z choroby co stało się bezpośrednio przyczyną królewskiego nawrócenia i przyjęcia przez Armenię chrześcijaństwa. W podłodze głównej kaplicy znajduje sie otwór przez, który można zejść po stromej drabinie do małego pomieszczenia w którym był więziony. Dla przypomnienia, Armenia jako pierwsza na świecie przyjęła chrześcijaństwo w 301 r. Klasztor jest popularny również dlatego, że mamy z niego dobrze widoczną górę Ararat. Wysoka na 5137 m leży na terytorium Turcji i słynie z tego, że może się na niej skrywać Arka Noego. Klasztor jest położony przy samej granicy Tureckiej dlatego widok na okolice jest wspaniały. Po zwiedzeniu tego miejsca pojechaliśmy piękną krajobrazowo drogą na południe, aby zobaczyć jeszcze jedną atrakcję, monastyr Norawank. Samo otoczenie tego miejsca wśród czerwonych gór już robi duże wrażenie. Droga do klasztoru prowadzi przez wąwóz rzeki Arpu. Najstarsza część kompleksu klasztornego to kościół św. Karapet z IX-X w. Była tu też w XIII-XIV w. siedzibą biskupów. Następnie inną droga również atrakcyjną krajobrazowo wróciliśmy na camping.

Opłaty
:
camping 3Gs - 100 zł od rodziny.
14 dzień - 17 lipiec 2024 roku
Zwiedzanie góry Aragac i i monastyru Marmaszen oraz przejazd do Gruzji.

TRASA: Goght - Erywań - Asztarak - góra Aragac - Mastara - Azatan - Bavra - Ninocminda - Achalkalaki - Chertwisi - Wardzia

Wyjazd o godz: 8:40.  Dojazd na godz: 18:00.  Odległość: 387 km.
Dzisiejszego dnia po południu opuszczamy Armenię, ale jeszcze mamy do zwiedzenia północne rejony kraju. Pojechaliśmy w stronę stolicy Erywania, ale miasto objechaliśmy obwodnicą. Kilka kilometrów za miastem znajduje się masyw górski Aragac (nie mylić z Ararat). Posiada trzy wierzchołki wulkaniczne, a najwyższy z nich liczy 4090 m i jest najwyższą górą Armenii. Po drodze możemy zwiedzić twierdzę Amberd, częściowo zniszczoną. Położona jest na wysokości 2300 m. Obok niej znajduje się ciekawy kościół Wahramaszen nazywany również kościołem Amberd. Nam udało się dojechać do końca drogi która kończy się przy jeziorze Kari położonym na wysokości ponad 3000 m. Może samo jezioro nie jest bardzo ciekawe, ale okolice piękne. Z tego miejsca można się wybrać w góry. My wróciliśmy na dół i pojechaliśmy do monastyru Marmaszen położonego nad rzeką Akhurian. Nieco zniszczony, ale okolice ładne. Również cała trasa piękna widokowo. Na tym kończymy przygodę z Armenią. Ponownie wjeżdżamy do Gruzji gdyż granica pomiędzy Armenią, a Turcją jest zamknięta więc innego wyjścia nie mamy. Postój w kolejce około 1h. Dalszy ciąg drogi też bardzo ładny, ponieważ jedziemy wąwozami. Mijamy też twierdzę Chertwisi która jest położona na skale. Następnie przejazd pod skalne miasto Wardzia, które chcemy zwiedzić kolejnego dnia. Planowaliśmy w tym miejscu nocleg na dziko, ponieważ camping znajdował się prawie 100 km wyżej. Okazuje się, że tuż obok skalnego miasta przy rzece mamy mały camping. Miejsce fajne ze stolikami, ale niestety bez pryszniców. Zatrzymaliśmy się tu na jedną noc. Nocowaliśmy sami, a wieczorem wybraliśmy się na kolację do pobliskiej restauracji z której mamy ładne widoki na skalne miasto i rzekę Kura.

Opłaty
:
twierdza Amberd - 15 zł od dorosłych
,
camping Sada - 30 GEL = 42 zł od rodziny
15 dzień - 18 lipiec 2024 roku
Zwiedzanie skalnego miasta Wardzia i przejazd do Turcji nad Morze Czarne.

TRASA: Wradzia - Zestaponi - Dimi - Turkgozu - Camlicatak - Sehitlik - Hopa - Rize - Ortahisar

Wyjazd o godz: 9:40.  Dojazd na godz: 20:00.  Odległość: 512 km.
Rano poszliśmy pieszo z campingu, bo to tylko 200 m zobaczyć skalne miasto Wardzia. Usytuowane jest na zboczu góry Eruszeli nad rzeką Kura. Wardza wykopana została w XII-XIII wieku i początkowo przeznaczona była dla wojska, a później królowa Tamara przekształciła to miejsce w klasztor. Kompleks mógł pomieścić do 60 tys. osób. Możemy zwiedzić około 300 komnat na 13 piętrach. Był tu klasztor, sala balowa, liczne jadalnie, piwnice na wino, oraz wiele pomieszczeń mieszkalnych i gospodarczych. Bardzo fajne miejsce godne polecenia. Następnie podjechaliśmy pod twierdzę Chertwisi, którą wiedzieliśmy poprzedniego dnia. Krótki postój i kilka zdjęć. Tu już kończymy przygodę z Gruzją. Do Turcji chcieliśmy przejechać innym przejściem granicznym. Kolejka była mała, ale jakoś i tak trzeba było czekać 1h. Dalszy ciąg drogi już po stronie tureckiej oferował ładne krajobrazy, ponieważ trasa biegnie przez przepiękne masywy górskie. Po drodze mijamy też nowo budowaną zaporę wodną, która robi duże wrażenie. Nie da się szybko jechać, bo są zakręty i pokonujemy dużo wzniesień. Miejscami towarzyszył nam deszcz. Następnie wróciliśmy nad Morze Czarne, aby jeszcze trochę czasu przeznaczyć na kąpiel. Jakoś tak myślałem, że trafimy na inny camping niż ten na którym nocowaliśmy jadąc do Gruzji. Okazuje się że trafiliśmy na ten sam i w dodatku zaczął padać deszcz. Tak jak pisałem wcześniej camping niskiej jakości i w dodatku nie dość, że czuć kanalizacją z potoka to słychać samoloty z pobliskiego lotniska. Chyba najbardziej ucieszył się właściciel widząc nas ponownie. Nawet na powitanie zaprosił nas na herbatę. Cóż,  jedną noc jakoś damy radę. W pobliżu nie ma innego campingu.

Opłaty
:
wstęp skalne miasto Wardzia - 15 GEL = 22 zł od osoby,
camping Karavan Park - 20 € = 85 zł od rodziny

16 dzień - 19 lipiec 2024 roku
Przejazd wybrzeżem Morza Czarnego.

TRASA: Ortahisar - Trabzon - Ordu - Sahilkol

Wyjazd o godz: 9:30.  Dojazd na godz: 13:00.  Odległość: 258 km.
Nie chcąc zostać w tym miejscu na kolejny dzień pojechaliśmy wybrzeżem Morza Czarnego na inny camping na który mieliśmy namiary. Położony jest niecałe 260 km dalej więc o godz.13 byliśmy na miejscu. Camping znajduje się bezpośrednio przy plaży. W tym miejscu właściwie mamy dwa campingi. Miejsca fajne a toalety przeciętne. Znajduje się też średniej wielkości basen, ale jest dodatkowo płatny. Po osuszeniu namiotu z nocnej ulewy skorzystaliśmy ze wszystkich atrakcji. Wieczorem zostaliśmy zaproszeni przez turecką rodzinę na mały poczęstunek połączony z rytuałem parzenia i picia herbaty.

Opłaty
:
camping Yigitler- 500 TL od rodziny

17 dzień - 20 lipiec 2024 roku
Przejazd w rejon Istambułu.

TRASA: Sahilkol - Samsun - Bolu - Istambuł - Dogacili

Wyjazd o godz: 7:30.  Dojazd na godz: 19:00.  Odległość: 830 km.
Wybrzeżem Morza Czarnego przejechaliśmy jak najbliżej Istambułu. Zastanawialiśmy się gdzie dojechać na nocleg. Mając trochę czasu w zapasie chcieliśmy jeszcze 2 dni spędzić nad morzem. W rejonach Istambułu nad morzem nocowaliśmy w 2009 roku. Wtedy trafiliśmy na wyjątkowo piękny camping z basenem. Właśnie chcieliśmy tam wrócić. Znajduje się w miejscowości Akcakese. Po przyjeździe okazało się, że już nie istnieje. Długo nie mogłem się pogodzić z myślami jak może tak piękne miejsce już nie istnieć. W okolicy jest kilka campingów, ale trudno znaleźć coś o podobnym standardzie. Nie chciało nam się dłużej szukać i wybraliśmy camping Camliktrend. Jako, że trafiliśmy na weekend był bardzo zatłoczony.

Opłaty
:
camping Trend - 1000 TL od rodziny

18 i 19 dzień - 21 i 22 lipiec 2024 roku
Pobyt na tym samym campingu.

TRASA: brak

Mieliśmy dwa dni w zapasie więc była okazja zostać nad morzem i trochę odpocząć. Camping zarówno w sobotę jak i w niedzielę był bardzo zatłoczony, ale w poniedziałek niemal całkowicie opustoszał. Położony jest w sosnowym lesie przy piaszczystej plaży. Nie oferuje zbyt wysokiego standardu, bo o ile miejsca pod namioty są do zaakceptowania to toalety mamy kiepskie. Turcy też nie dbają o czystość zostawiając śmieci byle gdzie. Co ciekawe na campingu są kontenery na śmieci nie dalej niż 20 m od namiotu. Podobna sytuacja jest na plaży. Mimo tych wad fajnie spędziliśmy czas nad morzem. Można też podejść do miejscowości na zakupy ale nie oferuje zbyt wiele.

Opłaty
:
camping Trend - 1000 TL od rodziny
20 dzień - 23 lipiec 2024 roku
Przejazd przez Bułgarie do Serbii.

TRASA: Dogacili - Istambuł - Plodiv - Soffia - Pirot - Belgrad

Wyjazd o godz: 6:10.  Dojazd na godz: 19:50.  Odległość: 1008 km.
Zaplanowaliśmy, że będziemy już wracać w stronę Polski tą samą trasą którą przyjechaliśmy i zobaczymy gdzie uda nam się dojechać. Granicę turecko-bułgarską przekroczyliśmy stojąc 1h, ale bez większej kontroli. Następnie przejazd płatnymi autostradami bułgarskimi na które wykupiliśmy wcześniej winietę jako miesięczną. Przejeżdżając przez stolicę Bułgarii Sofię zauważyliśmy, że oferuje dużo ciekawych zabytków. Nawet mieliśmy ochotę się zatrzymać na krótki spacer, ale zaczęło padać więc zrezygnowaliśmy. Na granicy bułgarsko-serbskiej mała kolejka, ale trzeba było odstać 2h. Tu też trzeba zmienić czas ale przez to zyskujemy 1h. Przez Serbię jechało nam się dobrze, ponieważ mamy dobre autostrady. Kilka kilometrów przed Belgradem rozglądaliśmy się za campingiem, ale żadnego nie znaleźliśmy. Ostatecznie zameldowaliśmy się na campingu Dunav w Belgradzie. Nocowaliśmy w tym miejscu jadąc do Grecji w 2017 roku. Recepcja już była nieczynna, ale wpuścił nas ochroniarz, a zapłaciliśmy rano. Camping tani z nowymi toaletami, oferuje ładne miejsca pod namioty. Położony jest nad rzeką Dunaj. Trochę wieczorem nas atakowały komary.

Opłaty
:
autostrada do Belgradu - 1670 RSD = 63 zł,
camping Dunav - 3250 RSD = 124 zł od rodziny.

21 dzień - 24 lipiec 2024 roku
Powrót do domu

TRASA: Belgrad - Szeged - Sahy - Bańska Bystrzyca - Dolny Kubin - Chyżne - Rabka - Pcim.

Wyjazd o godz: 8:00.  Dojazd na godz: 19:10.  Odległość: 724 km.
Drogę powrotną do domu wybraliśmy przez Węgry gdzie na początku naszej podróży wykupiliśmy winietę na autostradę. Następnie przejazd przez Słowację głównie drogami lokalnymi. Po godz. 19 dojechaliśmy szczęśliwie do domu mając za sobą prawie 8800 km.

Opłaty
:
autostrada Serbia od Belgradu do granicy Węgierskiej - 800 RSD = 30 zł.


PODSUMOWANIE WYCIECZKI

Czas trwania wycieczki - 21 dni.
Cała trasa - 8783 km.
Całkowity koszt wycieczki (3 osoby) - 1817
= 7760 zł.
Koszt na jedną osobę - 605
= 2586 zł.
Kurs Euro - 4,27 zł.

Kurs Gruzja - 1 GEL = 1,46 zł.

Kurs Armenia - 10 AMD = 1 zł.

Kurs Turcja - 10 TRY = 1 zł.


Pierwsze pytanie, które nasuwa się po przeczytaniu tej relacji, to czy warto do Gruzji i Armenii jechać własnym samochodem. Uważam, że zdecydowanie tak jeśli ktoś czuje się na siłach. Może wydaje się, że łatwiej jest polecieć samolotem, ale nie koniecznie taniej. Wypożyczenie samochodu nie jest tanie a samochód wypożyczony w Gruzji nie upoważnia wjazdu nim do Armenii. Poza tym hotele w tych krajach wcale nie są tanie. Trudno do samolotu zabrać sprzęt biwakowy czy jedzenie. Jadąc własnym samochodem jesteśmy niezależni i możemy dużo zobaczyć, w naszym przypadku również tureckie wybrzeże Morza Czarnego. Dla nas przygoda z wycieczką zaczyna się niemal od wyjazdu z domu dlatego doceniamy taką formę podróżowania. Gruzja nie leży tak daleko, ponieważ jak wspominałem na początku to odległość podobna jak do hiszpańskiego Madrytu, ale granice robią swoje. Niemal na każdej z nich trzeba stań 1h. Mieliśmy aż 18 kontroli granicznych chociaż nie są one tak straszne jak mogłoby się wydawać. Nikt dokładnie nie sprawdzał bagażu, a mieliśmy w nim trochę jedzenia. Oba kraje są turystycznie atrakcyjne chociaż nie można powiedzieć, że są ładniejsze od tych, które widzieliśmy do tej pory. Dużo zabytków jest zaniedbanych i zniszczonych. Najwięcej do podziwiania mamy obiektów sakralnych, które robią duże wrażenie. Kraje są bezpieczne, a ludzie bardzo mili. Drogi w większości mamy bardzo dobre. Paliwo w cenie 4,50 zł, gdzie u nas musimy zapłacić prawie 2 zł więcej to niska cena. Na stacjach zawsze tankuje obsługa nie my. Sklepy w większości mamy małe, a ceny podobne do naszych. Czasami coś można kupić taniej. Kraje nie są drogie, ale też nie jakieś super tanie. Wstępy nie należą do drogich a są i miejsca gdzie za wstępy nie płacimy. Ceny noclegów na campingach są niskie chociaż jakość campingów jest słaba, chociaż my wymagań dużych nie mamy. W większości można bez problemu płacić kartę płatniczą. Udało nam się zwiedzić najważniejsze miejsca w obu krajach. Nie mieliśmy podczas wyprawy żadnych problemów. Wycieczkę uznajemy za bardzo udaną chociaż trudno powiedzieć czy w te rejony kiedyś wrócimy.


Opracowanie i tekst : Marek Jasiewicz
Zdjęcia : Marek Jasiewicz ( Nikon D5300 )

Dostepny jest też film z wyprawy na Youtuble tutaj


Podobne wycieczki :
2009 - Turcja


3 komentarze
Średnia ocena: 135.0/5
Adrian
2024-12-03 17:47:08
Rewelacyjna wyprawa i w dodatku samochodem. Zobaczyliście kawał świata. Chętnie bym tam pojechał ale nie moim starym samochodem.
Ania i Sebastian
2024-11-11 16:26:58
Co roku nas zaskakujecie swoimi podróżami. Przepiękny kierunek i fajne miejsca. Od dawna zastanawialiśmy się nad tymi rejonami ale brakowało nam odwagi. Teraz chyba się zdecydujemy bo widzimy że warto. Czekamy na film z wyprawy.
Ola
2024-11-10 16:32:51
Piękna wycieczka. Podróż samochodem to nie to co samolotem. Tak dużo można zobaczyć po drodze. Jest to inspiracja aby wybrać ten kierunek, oczywiście Waszymi śladami.
Copyright 2011 - 2024
Podróżnicy z Pcimia
Copyright 2011 - 2024
Podróżnicy z Pcimia
Wykonanie strony : Marek Jasiewicz
All rights reserved
Wróć do spisu treści